Zdarza się całkiem często, że uczniowie i słuchacze pytają: jak to powiedzieć?, a ja im zawsze odpowiadam tak samo: mądrze, a najlepiej mądrze i szybko.
O ile to pierwsze, choć jakże problematyczne, może się wydawać nieco
oczywiste, to drugie, choć z pozoru oczywiste, okazuje się
problematyczne. Paplać szybko można długo, sztuką jest wbijać szpilki.
Ostre, cieniutkie. I wbijać je trafnie.
Oczywiście,
przyznaję bez bicia, przyganiał kocioł garnkom. Ileż to razy miałam już
ochotę coś napisać, czy powiedzieć, a palnęłam zwykłą brednię dla
świętego spokoju... nie zliczę. Do dziś męczą mnie, i męczyć będą,
okrutne myśli, jak to tu i tu, a wtedy a wtedy, można było to i to... no
i co? Nic. Człek mądry cicho siedzi, ale i dziwić się nie ma co, że go
nie słuchają. Nie słyszą.
Udowodniono,
że słuch stoi o wiele wyżej na drabinie istotności zmysłów, niźli
wzrok. Odbiera się najpierw dźwięk, potem komunikat, jak się odbierze
jeszcze jego treść, to już zupełnie świetnie. Moim zdaniem komunikat i
treść nie zawsze idą w patrze, choć fantastycznie, jeśli im się zdarzy.
Wtedy najlepiej, by docierały szybko, szczególnie, gdy komunikatem jest
"je jedzże tego", a treścią "nie jedzże tego, bo marny los twój". Wtedy
dźwięki, które wydamy, a na które składać się będzie podstawa z "nie
jedzże tego" przewodzić będą treść o "marnym losie twoim". Tak samo jest z siłą argumentu, siłą przekonywania i siłą wszelkiej wypowiedzi w ogóle. Dźwięk, który transportuje komunikat i treść, jest siłą nie do przebicia. Troszkę zahaczamy tu o erystykę, ale jest jakaś prawda w tym, że najgłośniejsi, a durni, przebiją się ponad genialnych milczków.
Dlatego każdemu, kto chce słuchać, radzę, aby - niezależnie od języka - myśli i zamiary swe ubierali w zdania mądre i szybkie. Takie, które męczą po nocach, ale są skuteczne.