czwartek, 20 lutego 2014

7

Zza grobu nauczył mnie wrażliwości. Tego, że być innym nie odbiera prawa do bycia w ogóle. Że ulgę w chaosie przynosi tworzenie. A przede wszystkim, że po prostu można. Dziś świętowałby 47. urodziny.

Śpij spokojnie, Kurt.








Pamiętam, jak - jako dzieciaki w sumie - słuchaliśmy namiętnie Nirvany, uczyliśmy się Come As You Are na rozstrojonej gitarze i nosiliśmy porozciągane swetry w pasy. Odurzaliśmy się czym popadło (to nie był wiek ani to nie była doba tak szerokiego dostępu do pewnych substancji - jeśli to jest Twoje, czytelniku, pierwsze skojarzenie; czasem wystarczyło odurzyć się drugą osobą, czasem dźwiękiem tej śmiesznie rozstrojonej gitary) i próbowaliśmy czuć bardziej. Do dziś większość z nas pamięta wszystkie teksty piosenek. Jestem tego praktycznie pewna. Pamiętam też, jak siadaliśmy w czyimś pokoju, zapalaliśmy świeczki, ktoś grał. Wszyscy śpiewaliśmy. Średnia wieku nie przekraczała 17. W tych porozciąganych swetrach, kraciastych koszulach, dziurawych dżinsach i spranych koszulkach, chłopcy i dziewczęta.

Myślę, że to najpiękniejsze, co - my: dzieciaki '89-'92 - mogliśmy mu kiedykolwiek dać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz