wtorek, 25 marca 2014

13

Czy pani wciąż pisze o teatrze? zapytano. Sformułowanie odpowiedzi w głowie zajęło mi chwilę, gdyż ciężko jest robić coś wciąż nie zauważywszy, że robiło się w ogóle. Pisałam prace roczne, pisałam prace semestralne, teksty na warsztatach, przekrojowe, biograficzne rysy, monografie, całkiem sporo analiz. Za każdym razem jak krew z nosa
, za każdym razem na ostatnią chwilę. To bardzo dobre - mówiono. Dziękowałam z policzkami przybierającymi na przemian kolory karmazynu i mleka. Jednak sama z siebie o teatrze nie pisałam nigdy. Nie przyłożyłam ręki do dokumentacji, do uchwycenia tej ulotności i magii. Oszczędziłam sobie i światu nawet zrównywania z ziemią miejsc i osób - tą ziemią niczyją i wszystkich, metaforyczną. Czy słowem można zabić? Można. Najbardziej i najgorzej zabić słowem można ducha, gdyż on się odradzać będzie raz po raz i ginąc z broni krytyka na nowo. Czy pisze pani o sztuce? Lubię mówić o sztuce, lubię jej dotykać, wąchać, lizać ją, kłaść się na lub obok dzieła, podchodzić i oddalać się od niego jak ludzkie jojo. A potem siadam przed pustą stronicą i cały kosmos w mojej głowie nagle zamienia się w zsiadłe mleko. Spróbuj opowiedzieć komuś, jaki to jest kolor czerwony i jak smakuje powietrze w pustej galerii, kiedy słychać burczenie w brzuchu biletera, a jego wzrok jakby karcąco tańczy ci na karku, kiedy po raz dziesiąty stajesz przed linorytem i dynamicznie zmienia ci się twarz. Lubię formy krótkie, bo krótkie jest życie. Krótkie są dni i noce, nawet te, które dłużyły się niemiłosiernie. Lubię wlewać w siebie śmierć i zapomnienie, wyrzucać energię w akt, a zdarza się, że twórczy. Ale kiedy muszę wyrazić się o tym w sposób przystępny, werbalny, przejrzysty i najlepiej wyczerpujący - cały kosmos wrażeń zamienia się we mnie w zsiadłe mleko. Nudne, choć smaczne, gdy dobrze podane.

Czy pani pisze? Och... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz