wtorek, 20 sierpnia 2013

1

Jeszcze wakacyjny Wybryk udekorowany zdjęciami z różnych serwisów (nie posiadam praw autorskich do tych zdjęć, ale skoro przedstawiają mnie i zostały zrobione bez mojej wyraźnej zgody, to krzywda się nikomu nie dzieje).

Pierwotnie tekst ukazał się tu.
  


Z roku na rok coraz mocniej odczuwam fakt, iż na Castle Party wybieram się z coraz bardziej niemuzycznych powodów. Na czas festiwalu małe, skutecznie ukryte w sercu Dolnego Śląska miasteczko, w którym diabeł mówi dobranoc, zamienia się w ostoję, upragniony azyl, gdzie raz do roku mogę poczuć się swobodnie i bezpiecznie. Zostawiam zmartwienia, zobowiązania, nieporozumienia i wszelką prozę codzienności gdzieś na warszawskim peronie, przemierzam ponad pół Polski po to, by na kilka dni stać się tak bardzo przebrana, że nie mogłabym mocniej być sobą.  Castle Party to nie tylko muzyczne wydarzenie i specyficzna atmosfera, z roku na rok coraz mniej egzotyczna (albo to ja już taka stara wyga festiwalowa jestem), ale też - a może przede wszystkim - cudowni ludzie, z których większością spotykam się raz w roku, czyli właśnie w Bolkowie. Imprezujemy, pozujemy do zdjęć, pijemy, śmiejemy się i dużo rozmawiamy, jak starzy dobrzy przyjaciele… cóż z tego, jeśli to nasze trzecie czy siódme w życiu spotkanie?

Właśnie w takim klimacie upłynęła mi dwudziesta edycja festiwalu:

0

Nadchodzi rok akademicki. Wybryk się zbliża.